Subscribe:

Ads 468x60px

wtorek, 23 września 2014

Powrót hostki = Armagedon!

Po dziesięciu dniach za Oceanem długo oczekiwana mama wróciła... tylko czy to na mamę dzieci tak naprawdę czekały, czy na prezenty z Ameryki? Tydzień, w trakcie którego opiekowałam się dzieciakami wraz z ich babcią i ciocią był nadzwyczaj spokojny. Dzieciaki były spokojniejsze, mniej marudne, można było z nimi normalnie pogadać.
Wszystko zmieniło się w poniedziałek wieczorem... Już w trakcie kolacji nie było łatwo ale jakoś je okiełznałam. Czas kąpieli natomiast to było apogeum. Chłopiec, z którym miałam umowę, że jeżeli będzie grzeczny do wtorku (zostało mu raptem parę godzin), w czasie kąpieli stracił okazję do finalizacji naszej umowy, którą był "treat" ode mnie. Najpewniej ich zachowanie wynikało z ekscytacji, że mama będzie niedługo w domu. Nigdy wcześniej nie miałam z nimi tak trudnego wieczoru. Nie dochodziły do nich żadne moje argumenty. Jak mogą jednak dochodzić skoro to mądre dzieciaki i wiedzą, że nawet kiedy mówię, że naskarżę mamie jakie były niedobre i niegrzeczne, to zdają sobie sprawę, że mama i tak da im prezenty i nie będzie zwracać uwagi na to jakie są. M. osobiście mi powiedział, że on wie, że mama przywiezie im prezenty i mimo, że powiem jak były niegrzeczne, to i tak nic to nie zmieni. Tak też było...
Hostka przyjechała parę minut po godzinie 20. Pierwsze chwile były spoko, E. zachowywała się nad wyraz dobrze i chciała po prostu pobyć z mamą, natomiast M. nie interesowało nic poza prezentami. Hostka sama była zła, że tak to wygląda ale nic z tym nie zrobiła. Dzieciaki, mimo że już po myciu zębów dostały słodycze. Ja w tym czasie zmyłam się z psiakiem na spacer. Nie mogę patrzeć na to jej "wychowywanie". Gdy wróciłam ze spaceru, pierwszym co usłyszałam po przekroczeniu progu były krzyki. Oczywiście dzieciaki nie pójdą spać... Szczerze? olałam to. Hostce udało się położyć je spać koło godziny 21.
Dzisiejszy poranek to ciąg dalszy masakry. M. obudził się wcześniej i w czasie gdy akurat wychodziłam w psem on schodził na dół w piżamie. Jako, że pierwsze co ma zrobić po wstaniu, przed zejściem jest przebranie się, tak mu kazałam zrobić... posłuchał i zawrócił na górę.
I kolejny raz kiedy wracam, otwieram drzwi i pierwsze co słyszę to krzyki dochodzące z góry... Zazwyczaj czekam w kuchni aż dzieciaki zejdą, aby podać im śniadanie. Dziś to by nie przeszło. Poszłam na górę, a tam oczywiście kłótnia i przepychanki. M. nie do końca ubrany, E. udaje że coś ją strasznie boli i nie może się ruszać. Po paru minutach M. był na dole... E. natomiast zaczęła ryczeć, dosłownie ryczeć (myślę, że było to zmęczenie wymieszane z emocjami po przyjeździe mamy) i tłumaczyć hostce jak to M. ją uderzył i na prawdę ją boli itd... M. spokojnie zjadł śniadanie i okazało się, że oszukał mnie wczoraj z zadaniem domowym, które miał na dzisiaj (powiedział mi że na czwartek) i musiał je skończyć. Z E. nie było tak łatwo ponieważ duża część produktów w domu się skończyła i nie chciała śniadania... W międzyczasie hostka odkryła zakupy w iTunes. Okazało się, że E. dopadła jej hasło i kupiła kilka gier na iPoda... to był dopiero szał i ryk! Nie będę tego nawet opisywać.
Teraz więc siedzę i zastanawiam się co ja tutaj robię. Hostka w czasie śniadania wspomniała coś o zatrudnieniu profesjonalisty do trudnych dzieci. Myślę, że to ona potrzebuje kilku lekcji :) Nie wiem jednak czy tak zrobi. Wczoraj po przyjeździe zapytała się dzieci dlaczego zachowują się tak inaczej w stosunku do niej, aniżeli w stosunku do babci (dostała wiadomość, jakie to dzieci były dobre w czasie jej nieobecności). E. zaczęła jej odpowiadać, w moim przekonaniu bardzo logicznie. Mówiła o tym, że babcia słucha ich i jest sprawiedliwa (ja wywnioskowałam, że po prostu poświęca im uwagę). Jak zareagowała hostka? Powiedziała, że nie będzie tego słuchać i trzasnęła drzwiami do swojej sypialni o_O
Reasumując myślę o zmianie rodziny. Przed przyjazdem tutaj byłam przekonana o inteligencji kobiety, która skończyła Yale i jest dziennikarką. Teraz myślę, że jest ona nieporadna i zupełnie nie potrafi zapanować nad dziećmi. Zastanawiam się jakie metody ja mogę wprowadzić aby wychować dzieci. Czy w ogóle powinnam brać się za wychowywanie, skoro na to co ja powiem, one pobiegną do mamy, która mimo wszystko powie inaczej. Miałam już taką sytuację przy kolacji, ja powiedziałam że E. może wypić Actimel po tym jak zje wszystko, łącznie z owocem... ona pobiegła do mamy i nawet kiedy powiedziałam hostce, że kazałam najpierw skończyć jeść, to ona nie zareagowała... koniec końców owoce nie zostały zjedzone. Zupełnie nie wiem co robić...

pozdrawiam,
M.

6 komentarze:

  1. Według mnie jest tyle rodzinek na aupairworld, że rozejrzeć się i spotkać na interview nic nie zaszkodzi! Trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) też zaczynam tak myśleć i już kolejna osoba mi to mówi. Ja miałam nadzieję, że coś się zmieni... gdyby tylko w tym domu były jakieś zasady, ehhh
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. o ranyyy ... to masz teraz twardy orzech do zgryzienia. Bo ja wiem jakie to jest podekscytowanie wylotem i całym doświadczeniem au pair - ale ewidentnie kobieta nie wie jak powinna wyglądać współpraca au pair - hostka, bo powinniście nadawać na tych samych falach, co by i dzieci mogły cokolwiek zrozumieć. A ona się zachowuje po prostu niepoważnie.

    Powodzenia i jak wyżej napisano - aupairworld pełne jest rodzinek z UK. Jesteś już tam, więc będzie Ci łatwiej kogoś znaleźć.

    buziaki i czekam na wieści xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wsparcie, już zaczęłam się rozglądać za inną rodzinką :) co do hostki to nie mogę jej zachowania zrozumieć. Nie wiem jak dziewczyny przede mną wytrzymały, chyba muszę się skontaktować z tą, do której mam maila :)

      Usuń
  3. Normalnie jakbym czytała swoje żale sprzed dwóch miesięcy. Wszystko wyglądało podobnie, łącznie z "on mnie uderzył', nie zjem śniadania bo tego nie ma, SZAŁ I RYK no i aktimel :P. Zachowanie moich hostów (w stosunku do mnie byli wspaniali) wobec dzieci to podsumowując (nawet nie chcę już tutaj tego pisać...)brak konsekwencji. Nie wytrzymałabym dłużej niż dwa miesiące, miałam super znajomych i lubiłam tam żyć ale tylko świadomość, że to wakacje i nie da rady zmienić rodziny trzymała mnie tam.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehe, jest dokładnie tak jak piszesz. Widzę, że nie tylko ja się zmagam z czymś takim. Dobrze, że przynajmniej hostów miałaś dobrych... ja i hostka to szkoda gadać :p

      Usuń

 
Blogger Templates