Subscribe:

Ads 468x60px

niedziela, 5 października 2014

Rozmyślania i plany

Głowa boli od myślenia. Zostać? Odejść? Zostać? Odejść? Może jeszcze chwilę...
I tak od kilku tygodni zachodzę w głowę co robić. W piątek miałam spotkanie z dziewczyną, która szuka au pair do swoich dwóch chłopców. Wszystko było w porządku i świetnie. Wspaniale mi się z nią rozmawiało i warunki całkiem dobre ale... rodzina jest całkowicie polska. Chłopcy, których też poznałam bardzo słodcy i wydali mi się dobrze wychowani, tylko mówią po polsku i nawet raczej wolą ten język. Ten jeden argument przeważył moje rozważanie o pójściu do nich. Mój angielski stałby w miejscu, a tego nie chcę. Było jeszcze kilka mniejszych spraw obgadanych ze znajomymi...
Więc na razie zostaję. Mam kontakt z jakimiś innymi rodzinkami ale chyba spróbuje ułożyć sprawy tutaj. Ułożyć to może być za wiele powiedziane ponieważ nie liczę na zmianę stosunków z hostką. Wymyśliłam sobie, że nasze stosunki zostawię tak jak są. W sumie nie spędzamy razem aż tak dużo czasu, z dziećmi też postaram się jakoś poradzić. Co najważniejsze przestanę tak bardzo angażować się w to wszystko... moja mama stwierdziła, że zbyt ambitnie podeszłam do całej sprawy i powinnam wyluzować. Tak też zrobię. Ponadto pójdę wyrobić sobie w końcu NIN. W czasie jak będzie się wyrabiał mam nadzieję, że będę mogła pracować w charity shop zaraz za rogiem mojej ulicy jako wolontariuszka... Widziałam na szybie ogłoszenie, że potrzebują ludzi do pomocy. Tym sposobem przebywałabym między ludźmi, poprawiała swój język, a dodatkowo zdobyła jakieś tam niewielkie doświadczenie :D Mam tylko nadzieję, że bez NINu można być wolontariuszem. Przekonam się w tygodniu. Chcę też sobie założyć tu konto w banku i jak już NIN będzie gotowy (liczę, że w połowie listopada) to postaram się o jakąś pracę na pół etatu :) Ojeje, jakie plany!
Myślę, że tym sposobem wytrwam z tą moją rodziną, a może i hostka zacznie coś rozmawiać do mnie...

Odbiegając od tematu chciałam dać znać, że to moje życie tutaj nie jest takie całkiem straszne. Weekendami bywa i miło i ekscytująco czasami...
W zeszły weekend poznałam chyba z sześć Hiszpanek... miałam hiszpańską sobotę :D spędziłyśmy razem cały dzień, zaczynając od Notting Hill i Portobello Market a kończąc w angielskim pubie i na Piccadilly Circus :D


 Dziś natomiast spędziłam cudowne południe w Holland Park... po wczorajszym deszczowym dniu tego mi było trzeba :)

Pozdrawiam :)
m.

1 komentarze:

  1. Też sądzę że spędzanie swojego roku u polskiej rodzinie było by trochę marnotrawieniem czasu, ale zobaczysz jeszcze jak wszystko się ułoży, ja mam nadzieję że jednak będzie ok :)

    Pozdrawiam
    Ana

    OdpowiedzUsuń

 
Blogger Templates