Postanowiłam
założyć w końcu bloga. Od dłuższego czasu myślałam nad tym, a zawsze
jakoś było coś ważniejszego i tak temat zamierał. Tym razem motywacja
przyszła w związku z planowanym wyjazdem jako au pair. Myślę, że
przygoda jaka mnie czeka warta jest spisania... zobaczymy.
Jak
to często u mnie bywa pomysł "operowania" wpadł przez przypadek.
Podczas mojego pobytu w szkole językowej w Londynie spotkałam kilka
operek z różnych krajów i sama zaczęłam interesować się tematem. Będąc
wciąż w Londynie próbowałam szukać rodziny aby nie musieć wracać do
Polski. Jak to jednak często bywa, sprawy nie potoczyły się po mojej
myśli i wróciłam. Myślę, że dobrze wyszło. Jednak do tak długiej rozłąki
z rodziną i przyjaciółmi trzeba również mentalnie się przygotować.
Słyszałam
o programie au pair już w liceum. Moja korepetytorka angielskiego
bardzo zachęcała mnie na wyjazd po maturze do UK ale wtedy byłam chyba
zbyt nieśmiała i niepewna swoich umiejętności. W sumie nadal nie jestem
pewna jak to będzie ale przecież raz się żyje. Doświadczenie z dziećmi
mam niewielkie choć słyszałam, że większość wyjeżdżających dziewczyn ma
podobnie. W mojej rodzinie wszyscy się śmieją i nie mogą wyobrazić sobie
mnie z wózkiem i jeszcze jednym dzieckiem na spacerze.
W
tym momencie mam już wybraną rodzinę, do której jadę, a nawet bilet już
kupiony (pozostał niespełna tydzień do wyjazdu). Wszystko potoczyło się
tak szybko, że ciągle nie mogę w to uwierzyć. Rodzinka mieszka we
włoskim miasteczku nad samym wybrzeżem Adriatyku, o nazwie Civitanova
Marche. Będę opiekować się dwoma dziewczynkami w wieku 6 lat i 1 roku.
Przez cały czas moich poszukiwań rodziny chciałam jechać w okolice
Londynu. To ta niechcąca nas opuścić zima i pogoda za oknem sprawiła, że zmieniłam preferencje w profilu i
wybrałam również Włochy jako kraj, do którego mogę pojechać :) Kilka dni
po tej zmianie rodziny włoskie zaczęły aplikować same. Nie wiem co
takiego napisałam w profilu, że wydałam im się interesująca.
Jestem
bardzo niepewna tego wyjazdu. Większość spraw jest ustalone, a jednak
wciąż w głowie mam taki wielki znak zapytania. Moja niepewność wynika z
tego, że nie mówię po włosku wcale. Rodzina zdaje sobie z tego sprawę
oczywiście i przekonała mnie, że nie jest to sprawa, której powinnam się
bać ale lęk wciąż pozostał. Mailowałam z poprzednią au pair, która de
facto też jest Polką i ona również zapewniła mnie, że bariera językowa
nie jest problemem i spokojnie dogadam się po angielsku... oby :)
Wyjazd
jest w piątek, ja mam mnóstwo spraw do załatwienia więc ten
tydzień będzie jedną wielką gonitwą. Nerwy i podekscytowanie nie
opuszczają mnie już od dwóch dni ;)
hej, znalazłam Twojego bloga na liście "au pair" :) i aż mi się ciepło na sercu zrobiło jak przeczytałam, że porzuciłaś Londyn na rzecz Włoch. Zrobiłam dokładnie to samo, ale rok temu i uważam, że to jak dotąd najlepsza decyzja mojego życia :)
OdpowiedzUsuńOczywiście wracam tam we wrześniu, a analizując mapę to Emilia-Romagna wcale nie jest daleko od Marche.
Buziaki i wszystkiego dobrego :)
PS. Ja również nie mówiłam po włosku,a dziewczynki po angielsku :) uwierz mi, że minęło trochę czasu i bez problemu się dogadywałyśmy!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie również postępy językowe, huh? :D
No u mnie postępy językowe są, niewielkie ale jednak :D w moim wypadku przez te 3 miesiące co tu jestem trochę już poznałam język, mała też trochę się otworzyła, bo na początku była nieufna ;]
UsuńEmilia-Romagna jest bardzo blisko (byłam na wycieczce w Senigallii)... niestety mnie we wrześniu już tu nie będzie, bo z pewnych względów w ciągu następnych tygodni rozstaję się z moją rodzinką (napiszę o tym post)