Subscribe:

Ads 468x60px

środa, 17 kwietnia 2013

Pierwsze newsy z Italii

Tak więc od kilku dni jestem w słonecznej Italii. Podróż ujmę jednym słowem - tragiczna. Mieliśmy 2,5-godzinne opóźnienie, a ja wysyłałam smsy do hostki z informacjami. Jak później się dowiedziałam te nie dochodziły. Oczywiście przed wyjazdem nie sprawdziłam stanu konta w telefonie i w drodze okazało się, że mam trochę ponad 10 zł. Właśnie z tego powodu nie chciałam do niej dzwonić... jednakże po 20 minutach czekania na przystanku, po wyjściu z autobusu stwierdziłam, że zadzwonię. W tym momencie bateria w moim telefonie również "padała". Normalnie prawo Murphy'ego. No ale udało się. Okazało się, że mąż hostki czeka na mnie niedaleko tego przystanku. Tyle, że on nie widział mnie, bo jakieś wielkie auto zasłoniło widok i przeoczył mój autobus :D :D :D


Rodzinka mieszka w samym centrum miasta. W sumie wszędzie jest blisko, zarówno nad samo morze, jak i na place zabaw i do szkoły Ludo (starszej dziewczynki). Oczywiście także do różnego rodzaju kawiarni, sklepów i restauracji, których jest tu mnóstwo. Choć sama miejscowość liczy około 50 tys. mieszkańców, szokiem dla mnie było to, ile jest tu samochodów. Ruch uliczny jest nieziemski... to podobno włoska cecha (kochają swoje samochody). No i tłumy na ulicy, a przecież to jeszcze nie jest sezon turystyczny!


Moje obawy względem języka okazały się w 90% bezpodstawne. W 90% ponieważ rodzina komunikuje się za mną po angielsku i dogadujemy się bez problemów. Jedynie z Ludo jest trochę ciężej ale powolutku przełamujemy lody. Ona nawija do mnie po włosku, ja oczywiście w ząb nic nie rozumiem, ja do niej po angielsku - ona rozumie w miarę, choć często widzę po jej minie, że niekoniecznie załapała. Mimo wszystko dodając trochę migowego i rysowania dajemy radę. Z Dami nie mam takich kłopotów, gdyż jeszcze nie mówi, tylko pokazuje wszystko i wydaje dźwięki, o których zostałam już poinformowana co znaczą. Na mieście jednak większość osób nie mówi po angielsku. Był to kolejny szok dla mnie, gdyż myślałam, że w takiej miejscowości większość ludzi będzie się komunikować. Hostka mnie ostrzegła, że nie mogę za bardzo na to liczyć.


Tak naprawdę moja praca zaczęła się w poniedziałek i szczerze powiedziawszy wieczorem byłam wykończona. Dzisiejszy i wczorajszy dzień przebiegły spokojniej i mam trochę więcej siły. Na razie hostka jest ze mną i pokazuje mi wszystko, co i jak. Jednak dziś był ostatni dzień jej urlopu i od jutra zostaję sama. No może nie całkiem sama... Zapomniałam napisać, że do domu przychodzi dziewczyna, która pomaga w sprzątaniu i gotowaniu. Poznałam ją w poniedziałek po odprowadzeniu Ludo do szkoły. Wydaje się bardzo sympatyczna i niewiele starsza ode mnie. Hostka mówiła, że ma około 30 lat. Na razie nie rozmawiałyśmy za dużo, może jak będziemy same to trochę pogadamy.

Dodaję trochę fotek mojego pokoju, trochę małego ale mi nie przeszkadza, bo jestem przyzwyczajona. W domu mam mniejszy :) No i widok z okna... a raczej balkonu. Z każdego pomieszczenia w tym mieszkaniu można wyjść na balkon(y), po dwóch stronach budynku. Na szczęście mój pokój wychodzi na tą mniej ruchliwą ulicę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Blogger Templates