Subscribe:

Ads 468x60px

czwartek, 2 maja 2013

Parę słów o jedzeniu

Dziś jedząc obiad pomyślałam o tym, aby opisać trochę tutejszą kuchnię. Kuchnia włoska z zasady składa się z makaronu... hehe wszyscy o tym wiedzą. Jestem tu już 3 tygodnie, a więc spróbowałam trochę, tego co oferuje. Do moich obowiązków au pair nie należy gotowanie (na szczęście), zajmuje się tym Antonella. W związku z tym mam okazję smakować prawdziwe włoskie jedzenie przez nią przygotowywane.
Nie jestem pewna czy w każdym włoskim domu jest tak jak tutaj ale pierwsze moje spostrzeżenie jest takie, że Włosi jedzą bardzo mało mięsa. Być może ja trafiłam na taką rodzinę. Hostka mówiła mi kiedyś, że nie przepada za mięsem i woli je zastępować roślinami bogatymi w białko (ja to mam szczęście!). Tak więc to, co jemy tutaj całkowicie różni się od tego, co jadłam codziennie w domu na obiad... czyli mięcho (może nie codziennie ale jednak). I nie chodzi mi tylko o obiady ale także o mięso w postaci wędlin itp.
Śniadanie.
Czy tylko mnie to dziwi, że ludzie potrafią jeść na śniadanie codziennie to samo? Ja tak nie potrafię. Jestem jedyną, która zmienia poranny jadłospis w tym domu. Nie mam dużego wyboru ale robię co w mojej mocy aby nie było jednostajne. Hości jedzą codziennie jogurt (własnej roboty) + różnego rodzaju ziarna (jak ptaszki), musli i inne płatki. Ostatnio ja też tego spróbowałam. Jako, że jestem odpowiedzialna za "wytwarzanie jogurtu", szkoda byłoby go nie spróbować :) Mogę powiedzieć, że lubię to! Jest to moja alternatywa do kanapek z dżemem.
Lunch - obiad.
Pasta everyday! No dobra, w ciągu tych trzech tygodni, Antonella jeden raz zrobiła risotto. Jeden raz!! Nie wiem czy mogę skomentować jakoś te nasze obiady. Makaron z pomidorami, makaron z karczochami (bardzo często), makaron z ceci (sama nie wiem co to dokładnie jest), makaron z jakimiś innymi roślinami strączkowymi itd., itd. wszystko oczywiście przyprószone parmezanem, który uwielbiam! Wszystkie warzywa jakie jadamy do obiadu (także do kolacji) są gotowane. Dobrze, że jestem osobą, która zawsze lubiła makaron i o dziwo jeszcze mi się to nie znudziło ;)
Supper - kolacja.
Hmmm... to właśnie jedząc kolację odkrywam bardzo często nowe smaki i nowe sposoby jedzenia znanych mi rzeczy. Kolacja przeważnie jest na ciepło. Wcześniej przygotowana przez Antonellę i przez nas podgrzewana. Nawet zrobiła pizzę któregoś dnia. Czasami składa się z zimnych produktów jak szynka i sery. Kocham tutejsze sery, są po prostu wyśmienite i mogę zajadać się nimi bez końca. Jedynie tutejszy chleb nie za bardzo nadaje się na kanapki. Pasuje bardziej do dżemu bądź nutelli. Jednak jest sposób, w jaki można jeść go także bez umiaru (przynajmniej w moim przypadku). Host pokazał mi go w czasie jednej z pierwszych naszych wspólnych kolacji. Mianowicie bierzemy kromkę chleba, polewamy oliwą (nie szczędząc za bardzo), posypujemy trochę solą i przykładamy do talerza po czym energicznie "kręcimy" kromką po talerzu. Podobno jest to typowy włoski przysmak. Chleb + oliwa = cudowna, najprostsza przyjemność z jedzenia. Jednak zawsze jest haczyk. Oliwa tutaj nie smakuje jak żadna oliwa, jaką próbowałam do tej pory. Nie ma tego charakterystycznego słodkiego posmaku i aromatu. Jest całkowicie inna i bezkonkurencyjna. Kiedy spytałam hosta właśnie o tą oliwę, powiedział mi, że to dlatego, że nie jest to oliwa ze sklepu, a bezpośrednio od zaufanego producenta. Coś na zasadzie, jakby w Polsce kupić mąkę prosto od młynarza.
Podsumowując mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że bardzo odpowiada mi tutejsza kuchnia. Tęsknię trochę za polskimi wędlinami ale prawie każdego dnia poznaję coś nowego. Czasem dziwnego w smaku, czasem bardzo dobrego.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Blogger Templates