Subscribe:

Ads 468x60px

niedziela, 23 czerwca 2013

Weekend bez hostów... za to z dziadkami

To był męczący, pracujący weekend, który trwał 4 dni...
W czwartek popołudniu wyjechaliśmy do Roseto degli Abruzzi, miejscowości rodzinnej hostów, gdzie mieszkają dziadkowie dziewczynek. Tam spędziłam sama właśnie z dziadkami i dziewczynkami 2 dni, gdyż hostka miała wyjazd służbowy na jakąś konferencję lekarską, a host jej towarzyszył. Tak więc ja - niemówiąca po włosku zostałam sam na sam z ludźmi niemówiącymi po angielsku i przetrwałam. Hostka na dzień dobry po powrocie stwierdziła, że to sukces, że jeszcze żyje, a nie było łatwo.
Dziadkowie jak to dziadkowie rozpieszczają swoje wnuki, nie znają słowa nie i wszystko co ostatnio próbowaliśmy razem z hostami wpoić małej D. zostało zniwelowane podczas tego pobytu... no może nie wszystko... przekonam się w tym tygodniu. Przez te 2 dni miałam pobudki o godzinie 5 rano... pierwszego dnia to L. się obudziła, a potem mnie nie dała spać (spałyśmy w jednym pokoju wszystkie 3, początkowo miałam tam być tylko z L. ale nie słyszałabym płaczu D. w nocy gdyby była w innym pokoju) aby pokazać mi wschód słońca z morza.... mieszkanie miało z jednej strony widok na morze (z drugiej było piękne wzgórze) i doskonale było widać jak słońce wyłania się z morza. Ja jednak o tak wczesnej porze nie zorientowałam się w porę żeby zrobić zdjęcia. Drugiego dnia to D. zrobiła mi taką pobudkę (może odrobinę później, bo słońce było już wyżej nad wodą).
Pogoda była bardzo ładna i upalna, tak więc chodziliśmy z rana na plaże (bardzo wcześnie) i przed 11 byliśmy już w domu. Mogłoby się wydawać, że miałam mniej pracy, gdyż odeszły mi wszystkie obowiązki związane ze sprzątaniem... a jednak byłam bardziej zmęczona psychicznie. Z dziadkami reagującymi na każdy jęk małej D. byłam bardzo sfrustrowana... Rozluźniłam się trochę kiedy hości wrócili, a było to w sobotę późnym popołudniem.
W czasie weekendu poznałam siostrę hosta i jej męża oraz ich dzieci (bliźnięta - chłopiec i dziewczynka). Jednak oni również nie mówili po angielsku lub mówili bardzo słabo... ahhh Italia.

Może trochę o mieście... Roseto jest miastem turystycznym i było to widać zarówno na plaży, jak i w centrum. Miasto bardzo mi się podobało, wolałabym mieszkać w nim zamiast w Civitanovie. Nie jest może tak czyste i zadbane jak Civitanova, a jednak ma swój urok, czuć w nim klimat wakacji, ludzie są bardziej wyluzowani (kobiety nie są tak pokręcone na punkcie swojego wyglądu). Co najbardziej mi się podobało, to że jest w nim więcej zieleni (choć piękny ogród przez który często przechodziliśmy gdyby był bardziej zadbany byłby jeszcze bardziej cudowny). No i te widoki... z jednak strony morze, z drugiej wzgórza, bardzo niedaleko góry... czego chcieć więcej.
Pozytyw jaki wyniknął po tym weekendzie jest taki, że L. przekonała hostkę do zostania na cały tydzień u dziadków więc mam jedną dziewczynkę z głowy na najbliższe 7 dni... huraa :D

Jako, że mam bzika na punkcie jedzenia wspomnę jeszcze o dzisiejszym lunchu, który jedliśmy w restauracji z owocami morza (myślę że dosyć drogiej - podsłuchiwałam rady jakie babcia dawała L. odnośnie etykiety... choć w sumie było bardzo luźno). Na przystawkę dostaliśmy danie z takich małych krewetek i kałamarniczek (tak sądzę, nie jestem znawcą). Główne danie to pyszne spaghetti z frutti di mare, a po nim większe krewetki, smażone ryby, kraby, ośmiornice, sepie (już wiem, że nie przepadam) i pewnie mogłabym wymieniać dalej. Nie jestem pewna co dokładnie jadłam, nie było nic ze ślimakowatych ( na szczęście) ale objadłam się strasznie. Host pomógł mi dobrać się do czegoś co przypominało wielką krewetkę, bo sama nie obrałabym tego z pancerza nie brudząc sobie rąk. Na deser zamówiony został sorbet cytrynowy z polewą truskawkową (bardzo odświeżający po tym wszystkim) no i na koniec obowiązkowo kawa. Po takim lunchu, gdy już wróciliśmy z hostami do domu stwierdziliśmy, że na kolację zjemy tylko lody więc host wyskoczył do lodziarni niedaleko :)

Tak na koniec życzenia dla mojego Taty z okazji Dnia Ojca, a jednocześnie jego imienin... wszystkiego dobrego ;)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Blogger Templates